- Yg. 1921, nr 6 -
„Nasze beznadziejnie i bezwstydnie okłamywano i oszukiwano w naszych gazetach.” Taki był werdykt bardzo spokojnych i troskliwych ludzi w najbardziej konserwatywnych kręgach, gdy mieli okazję spojrzeć na szkodę swojej dobrej wiary - 1918 jesienią. I wtedy nie robiło to tak dużego wrażenia, jak prasa się broniła. Oczywiście, że to zrobiła, ponieważ każdy grzesznik ma rację.
Najpierw powiedziała: „Inni, wrogowie, nie zrobili tego lepiej niż my.” Po części było to prawdą, a po części nie. Kto w czasie wojny z. Na przykład „Times” przeczytał codzienną kolumnę: „Przez niemieckie oczy”, która wie, że czytelnik angielskiej gazety był doskonale na bieżąco ze wszystkim, co niemiecka prasa miała do powiedzenia. Z drugiej strony nasze gazety dały nam trochę „karmionego porucznikiem” „Couranta” lub jeszcze bardziej zakłamanego „Tidende” jako „głosu obcokrajowców”. A po drugie, powiedział: „My miał leżeć na rozkaz! AOK dzwonił i wszyscy, wszyscy kłamali. Tylko z patriotycznego obowiązku! ”Niech tak będzie. Musiałeś kłamać. Ale potem tak pozostaje: zostaliśmy okłamani i zdradzeni. Masz szczęście, że niemiecka publiczność jest najbardziej dobroduszna ze wszystkich i ma najkrótszą pamięć.
Dziś mówi się dziś, że powinniśmy przepuścić przeszłość. Odbudowa, jedność, zaufanie - o to teraz chodzi. Miło i dobrze. Chociaż można zadać sobie pytanie, czy człowiek i ludzie mogą się czegoś nauczyć, jeśli podejmą się odrzucić na bok swoje najbardziej drastyczne doświadczenia i zasadniczo zapomnieć o tempie.
Ale teraz z ręką na sercu! Czy dziś jest dużo inaczej niż wtedy? Najwyższego Dowództwa Armii już nie ma. W zamian za to jakiś Stinnes lub inna generalna potęga finansistów mocno trzyma prasę. Ale nie można służyć prawdzie i mamonie, mówi gdzieś - z grubsza - ewangelii. Kapitał z pewnością nie jest wszechmocny; nie może zacisnąć pięści, która dominuje nad wszystkimi organami prasowymi. Ale nawet wtedy czytelnik niemieckiej gazety nie uniknął swego losu; czeka na niego giętka ręka rządzących w partii, masując i tocząc uczciwego człowieka w brzuchu, nawet tego nie podejrzewając. Ponieważ panowie mogą mieć to na myśli życzliwie wobec swoich przybranych towarzyszy, mogą być niezwykle honorowi - wszyscy są honorowi - ale po prostu żyją wiarą, że chleb czystej prawdy jest po prostu nie do strawienia dla naszych słabych żołądków.
Każdy, kto ma podniebienie do smaku, zauważy, że tak właśnie jest, podczas wystawnego bałaganu, który jest mu codziennie przedstawiany w prasie.
Chcemy wiedzieć, jak jesteśmy za granicą, co myślą o nas kręgi, o których przez kilka następnych lat nasz los zależy od losów całego świata. I powinniśmy myśleć, że powinniśmy teraz wiedzieć, że teraz „ostateczne zwycięstwo” i „powstrzymanie się” nie zależy wyłącznie od naszej niewiedzy. „Chcemy wiedzieć, jak to jest z nami, tutaj z nami w środku, jak długo możemy B. może nadal bezkarnie ćwiczyć świeżą, pobożną i szczęśliwą grę gimnastyczną na dźwigniach prasy muzycznej. I powinniśmy pomyśleć, że najprostsza możliwa informacja na temat warunków pogodowych naszej groźnej bankructwa jest dla nas bardziej użyteczna niż hałas dudniącego Frasena, którym jesteśmy oszołomieni: o „obawach völkische”, „wartościach społecznych” i tym, co inaczej wymyślili plotki moralne na Schlern Promuje dni. Ale nie O tym, co musimy wiedzieć, nie ma słowa śmierci! To, czego tak naprawdę uczymy się z artykułów redakcyjnych i raportów parlamentarnych, to najwyżej to, że twórcy naszej opinii publicznej uważają, że jesteśmy niesamowitymi szarpnięciami rozumu i osądu. Goethe był z pewnością głębokim obrońcą opinii publicznej; a słowa, które można przeczytać o umyśle niemieckiego czytelnika gazety w Schopenhauer, są z pewnością niczym pochlebnym. Ale ich uczucia i słowa są wciąż łagodne, w porównaniu z pogardą dla publicznego rozeznania, co znajduje odzwierciedlenie w praktyce naszych wydawców gazet i pisarzy.
Skorumpowany, niepoważny, leniwy do głębi to nasza gospodarka pieniężna oraz sposób, w jaki podatki są przekazywane, pobierane i płacone za naszym pośrednictwem. Przynajmniej tak samo skorumpowany, niepoważny, leniwy do głębi jest sposób, w jaki radzimy sobie z prawdą. Tyle że tego faktu nie powinno się chyba wyrażać tak surowo, tak gorzko, tak oburzająco. Jak Goethe mówi w Kophtische Lied? „Oszukał głupców tak, jak powinni.” Jeśli chcesz tylko usłyszeć, o co swędzą ci uszy, nie powinieneś żałować, że zamiast prawdy zostanie ci przedstawiona frezarka. Tak jak naród ma dokładnie taki rząd, na jaki zasługuje, tak samo ma prasę, która jest do tego wystarczająco dobra. Nowy Niemiec nie daje do zrozumienia, że prawda jest dla niego warta przekleństwa.
Ale inne rzeczy spadły na kurs języka niemieckiego, co można odczytać z poziomu jego prasy. Staranność, solidność, porządek, dyscyplina to stare dobre cechy języka niemieckiego, głęboko zakorzenione w jego istocie i umiejętnie „wbite” przez edukatorów historycznych, aby wykorzystać to ulubione niemieckie ulubione określenie. Niebezpieczeństwa leżenia w okopach, włóczenia się po scenach i garnizonach ojczyzny, tak zwanego skupienia rewolucji, spowodowały chwilowe zaćmienie tych cnót. Tymczasowa utrata tych dóbr moralnych wzbudziła teraz dla nich taką tęsknotę, a fanatycy podsycają ją sprytnymi napastnikami, aby nad tym nasz lud dał inne dobra, które są również dobrami moralnymi, tani: mam na myśli poczucie wolności osobowość oraz poczucie prawa i sprawiedliwości.
To, co nadal liczy się wśród nas, to wolność, jeśli w Wirtembergii - nie w Prusach starego stylu, ale w Wolnym Państwie Wirtembergii - sprawa stała się możliwa, podobnie jak sprawa Wielanda. Sędzia prowadzi wykład na temat historii, wykład na temat obiektywności i stypendium na sucho, wykład, który można krytykować jedynie za oferowanie wyników badań, których żaden znawca nie zaprzecza, że każdy student teologii mógłby powiedzieć, że miał Słyszał swój semestr lisa w swoich salach wykładowych. Wykład ten jest wykorzystywany przez Ministra Sprawiedliwości do zacytowania mówcy, sędziego, przed przełożonymi i wszczęcia przeciwko niemu pewnego rodzaju postępowania dyscyplinarnego. A gdy ministrowi przypomina się o konstytucji, „najszerszej konstytucji na świecie”, w której działał, przywołuje przepisy o służbie cywilnej, które, jak się wydaje, uznają „szacunek dla niegodnych” za prosty historyczny Prawda determinuje. Jesteśmy zaniedbani i nie wiemy jak. Nie byłoby to możliwe wśród naszych Wilhelmów - Wiirtembergii i Prus. Gdyby kultowy minister 80 z ubiegłego wieku odważył się, na przykład, estetyk F. Th. Vischer ze względu na jego naprawdę ostre i gryzące słowa na temat spowiedzi - czytać w swoich lirycznych pieśniach - cytować przed przełożonymi - a nie estetę, minister miałby stawiasz krzesło przed drzwiami. I pomyślcie o panach z poprzedniego Przymierza Ewangelicznego z ich tonami tak zwanego „gniewu luterańskiego na rzymskie po-chrześcijaństwo”. Burza oburzenia nie z lewej strony, ale z Narodowego Centrum Liberalnego i konserwatywnego prawego skrzydła zmiotłaby ministra, który odważył się zacytować jednego z tych zapaśników przed swoimi przełożonymi. Dziś żaden kogut nie budzi takiej ingerencji w wolność myśli wrogiego ministra. Prasa burżuazyjna uważała, że ich obowiązkiem jest stłumienie tak bezprecedensowego faktu przed ich publicznością. Mogła to zrobić, ponieważ wolność osobowości tej publiczności jest uważana za kurant.
A sprawiedliwość i sprawiedliwość to niewiele więcej dla niego i jego prasy. Obecni władcy ostatnio uroczyście i oburzeni protestowali przeciwko oskarżeniom o wyginanie w prawo. Ale jak inaczej opisać fakty? Akty przemocy zostały popełnione z lewej i prawej strony. Miecz niemieckiej sprawiedliwości został przecięty w lewo, ale nic nie można powiedzieć. Jeśli ten, kto atakuje miecz, umiera od miecza, nie ma powodu do oburzenia. Ale to, co zostało słusznie zgrzeszone, nie znalazło żadnego lub tylko absurdalnego pokuty. Wysoko zdrajcy, którzy kopniętą i pobudzoną stopą rządu Noske wyrzucili, że lecą huśtawką z Berlina do Stuttgartu, żadne włosy nie są wygięte; Są dosłownie zaproszeni do wzięcia udziału w drugim tańcu. Jeśli sprawiedliwość jest fundamentem imperiów, tak zwane Wolne Państwo Niemiec stoi na chwiejnych nogach. Zdecydowana większość dobrze sytuowanych czytelników niemieckich gazet nie ma najmniejszego pojęcia o tym podwójnym standardzie.
Co z tego wynika? Chcemy gazety, która nie karmi nas kłamstwami codziennie, kłamstwami mamusi, porucznikami imprezowymi, kłamstwami oficjalnymi; Chcemy gazety, której przywódca nie musi być aniołem ani wzorowym chłopcem, który też może raz klapsować, ponieważ Bóg dał mu gniew wolności słowa, o którym musimy tylko wiedzieć, że jest uczciwym człowiekiem nie prosić o nic poza jego szczerym przekonaniem. Taka gazeta nie przeszkadza nam tak bardzo jak chleb powszedni i możemy być szczęśliwi, że przynajmniej w Wirtembergii eine mieć takie.
1921, 6 Paul Sakmann
Dobrze, że jest też niedzielna gazeta!
Hermann Hesse